JACEK
DROFIAK

Tam i z powrotem 2009

Historia powstania filmu

Pomysł zrobienia filmu krótkometrażowego narodził się w roku 2007. Mieliśmy ogromną potrzebę uwolnienia naszego twórczego potencjału, toteż wspólnie z Michałem Baczuniem postanowiliśmy nakręcić film science-fiction. Planowaliśmy zrealizować to zadanie w przeciągu maksymalnie pół roku, może nawet szybciej. Nasz wybór szybko padł na opowiadanie Janusza A. Zajdla pod tytułem „Tam i z powrotem” ze zbioru „Dokąd jedzie ten tramwaj”. Obaj zgodnie stwierdziliśmy, że jest to znakomity materiał na krótki metraż. Science-fiction jest gatunkiem filmu niezwykle wymagającym pod względem wizualnym, w szczególności w warunkach niezależnych, przy budżecie pochodzącym jedynie z własnych kieszeni.
Podjęliśmy to wyzwanie.

Zwiastun:

Pełna wersja:

Prawa autorskie

Rozpoczęliśmy poszukiwania spadkobierców praw autorskich do opowiadania (pisarz zmarł w 1985 roku). Po niedługim czasie udało nam się dotrzeć do wdowy po autorze, Jadwigi Zajdel, i zakupić prawa autorskie do filmu. Twórcy wcześniej nie podejmowali się adaptacji utworów tego pisarza, a pani Jadwidze bardzo zależało na rozpropagowaniu twórczości męża.
Z niecierpliwością czekała na film.

Preprodukcja

Scenariusz powstawał w 20072008 roku, jednocześnie tworzyliśmy storyboard, wyszukiwaliśmy obiekty zdjęciowe, organizowaliśmy castingi.

Na tym etapie powoli planowaliśmy miejsca, w których trzeba będzie wykorzystać blue-box. Przymierzaliśmy się wstępnie do ilości animacji 3d oraz ilości scen z compositingiem. Michał poza scenariuszem skupiał się bardziej na aspektach kierowniczo – produkcyjnych: pozyskanie aktorów, rekwizyty, zorganizowanie obiektów. Ja poświęcałem większość czasu na skompletowanie sprzętu zdjęciowego niezbędnego do wykonania zdjęć oraz na wyszukanie utalentowanych grafików chętnych do współpracy przy takim przedsięwzięciu. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, że z powodu naszej nieokiełznanej wyobraźni oraz ogromnej dbałości o wizualne walory filmu, produkcja zrośnie się i potrwa 2 lata.

Technika tamtych czasów

Wspólnie z reżyserem chcieliśmy uniknąć cyfrowego, ostrego obrazu, jaki daje kamera cyfrowa z niewielkim przetwornikiem 1/3 cala. Początek 2008 roku był to czas rozpoczynającej się ekspansji adapterów dof i zachwytu nad nimi. Od początku produkcji planowałem użycie tego typu urządzenia. Posiadałem w tamtym czasie adapter zbudowany we własnym zakresie, dzięki niezwykłym umiejętnościom mojego Ojca, któremu jestem za to ogromnie wdzięczny. Jednak z powodu trudności w zakupieniu w Polsce odpowiedniej jakościowo nasadki macro (ogromne aberracje chromatyczne) do kamery Fx1, którą to początkowo planowaliśmy kręcić film, zdecydowaliśmy się na wynajem urządzenia pod nazwą RedRock micro. Wtedy taki sprzęt można było w naszym kraju na palcach jednej ręki policzyć, na szczęście Krzysiek Godziejewski chętnie użyczył nam swojego RedRocka nieodpłatnie, za co mu dziękuję. Warto wspomnieć, że Krzysiek jeszcze wtedy nie wiedział, że założy jedną z najprężniej rozwijających się wypożyczalni sprzętu filmowego w Polsce FASTMEDIA. W połowie produkcji zakupiłem własnego „dof” Letus 35 Extreme oraz Sony xdcam ex1, co znacząco wpłynęło na jakość obrazu, który trzeba było potem „zepsuć”, aby dopasować do zdjęć nakręconych wcześniej z Fx1 + RedRock micro.

Kino niezależne – lokacje

W produkcji niezależnej najtrudniejsze jest to, że nie można sobie pozwolić na realizację zdjęć w takich obiektach i w taki sposób, jak byśmy tego chcieli. Ponieważ nie mieliśmy pieniędzy na sfinansowanie całego okresu zdjęciowego, mogliśmy skorzystać jedynie z tych miejsc, których właściciele nie pobierali od nas żadnych pieniędzy lub tylko symboliczne opłaty. W przypadku niektórych lokacji dopisało nam szczęście oraz ogromny dar przekonywania reż. Michała Baczunia.

Lady w pomidorach

Pierwszy dzień zdjęciowy miał miejsce w ogromnej szklarni z pomidorami, o wielkości pełnowymiarowego boiska piłkarskiego. Lokacja w czasie dokumentacji prezentowała się niezwykle okazale, była wręcz wymarzona do naszego filmu science-fiction.

W szklarni naturalnie rosły pomidory, które wtedy były niezbyt wysokie, i jak nas poinformowano mogły urosnąć jeszcze 1,5 metra. Pozwoliłoby to nam nakręcić różne ujęcia z wykorzystaniem steadicamu i pokazywać bohaterów z różnych perspektyw. W dodatku przez środek szklarni, między alejkami, biegły tory, po których jechał mały, elektryczny wózek przeznaczony do zbierania warzyw.

Wydawało się więc, że realia są wręcz idealne. Kiedy jednak przyjechaliśmy na zdjęcia (z tygodniowym opóźnieniem), warunki nieco się zmieniły. Nie doceniliśmy możliwości wzrostowych roślin. Krzaki pomidorów miały półtora, a niektóre nawet dwa i pół metra, tyle tylko, że licząc od poziomu specjalnych, wiszących platform, na których się znajdowały. Całą scenę nakręciliśmy jednak z wykorzystaniem jazdy – w jednym wózku na platformie jechali aktorzy, a z przodu przed nimi lub z boku, równolegle, ekipa ze sprzętem. Reżyserkę zlokalizowaliśmy na wysięgniku przeznaczonym do zbierania najwyżej rosnących pomidorów, ustawionym na jadącej platformie. Ze względu na to, że warzywa były dodatkowo podwieszone do szklanego sufitu, nie mogliśmy używać żadnych kabli mikrofonowych, tyczek itp., dlatego też wszystkie sceny musiały być realizowane bezprzewodowo. Bazowaliśmy na mikroportach i bezprzewodowym mikrofonie kierunkowym. Elektryczne samobieżne wózki mogły się wydawać idealne do takiej sceny, jednak powodowały one szereg technicznych problemów. Łączenia odcinków torów nie były konstruowane pod kątem uzyskania płynnej jazdy, więc kamera i tak musiała być na steadicamie, co przy wielogodzinnym staniu w miejscu z obciążeniem jest wielokrotnie gorsze dla operatora niż chodzenie z tym urządzeniem. Dodatkowo elektryczne wózki generowały przeróżne brumy i zakłócenia dźwiękowe, co znacząco utrudniło postprodukcję tej sceny.

Depozytorium 800 m pod ziemią (najgłębszy lot pod ziemią)

Dość długo szukaliśmy miejsca o odpowiednio dużej przestrzeni do sceny rozgrywającej się w depozytorium – ostatecznie została zrealizowana w malowniczej Kopalni soli w Kłodawie.
Do kopalni, wraz z całym sprzętem i około dwudziestoosobową ekipą, zjechaliśmy około 800 m pod ziemię, co już samo w sobie było ogromnym przedsięwzięciem, następnie musieliśmy przetransportować sprzęt około 3 km podziemną kolejką (karlikiem). Do oświetlenia sceny wykorzystaliśmy lampy oświetlające szlak turystyczny w kopalni i tylko dwie lampy wyładowcze 2,5 kW każda, które świeciły z przodu i z kontry. Wykorzystaliśmy też kilka lamp żarowych, które zostały dopalone dla uzyskania ostatecznego efektu.

W kopalni poza steadicamem wykorzystaliśmy latającą kamerę do stworzenia spektakularnego ujęcia, w którym kamera odlatuje od średniego planu aktorów na odległość około 80 m i wysokość 20 m, pod sam sufit ogromnego pomieszczenia pozostałego po wydobyciu soli.

Nie było czasu na zbędne dyskusje, bo dokładnie o 16:00 górnicy wjeżdżają windą na górę po skończonej szychcie, a my musimy bezwzględnie opuścić plan, choćbyśmy mieli przerwać pracę w połowie ujęcia. Inaczej groziło nam odcięcie elektryczności i pozostanie do rana w ciemnościach kopalni.

I choć wiadomo, że w normalnych warunkach organizacja czasu na planie wygląda zupełnie inaczej, nie mieliśmy wyjścia – musieliśmy się dostosować do urzędniczych godzin pracy.

Zielono mi, a raczej niebiesko (bluebox)

W filmie w wielu miejscach użyliśmy bluebox-u – w większości były to zastawki, jednak jedna scena wymagała realizacji w całości w studio na bluebox.

Była to scena rozmowy głównych bohaterów – Herberta Lauta (Paweł Hajnos) z doktor Ovry (Bożena Mrowińska) w wielkiej przeszklonej windzie, pędzącej przez świat przyszłości. Wnętrze windy, jak również widok za szybą, zostały wygenerowane komputerowo. Sporo trudności przyniosło aktorom granie w nieistniejącym środowisku, gdyż na tym etapie produkcji nie mieliśmy jeszcze renderów 3d, a jedynie wstępne wizualizacje ustawienia obiektów w windzie. Kolejne problemy powodowała herbata z samowaru nalewana przez bohaterkę, jak wiemy kombinacja: przezroczyste szklanki i przezroczyste ciecze, nie sprzyja kluczowaniu.

Zgodnie z założeniem, w scenie tej światło wpadało przez szklaną ścianę windy, w której znajdowali się bohaterowie. Oczywiście wraz ze zmieniającą się przestrzenią za oknem, zmieniało się również natężenie światła padającego na aktorów. Trudność polegała na odwzorowaniu tego światła w studiu tak, aby światło na planie można było idealnie zgrać z animacją i zachować jednolity charakter w całej scenie. Aby zwiększyć możliwości postprodukcji, aktorzy nagrani zostali oddzielnie, na obróconej o 90 stopni kamerze, dzięki czemu mieliśmy 1920 pikseli wysokości na 1080 szerokości. Dzięki temu zabiegowi można było skalować postacie do odpowiedniej wielkości zachowując zadowalającą rozdzielczość.

Początkowo bardzo obawialiśmy się końcowego efektu, jednak scena ta wyszła nadspodziewanie dobrze wizualnie – to przede wszystkim zasługa grafików, Adama Kellera oraz Jakuba Grygiera.

Grobowa atmosfera

Niejednej osobie przeszedłby dreszcz po ciele na myśl o przebywaniu w jednym pomieszczeniu z ludzkimi zwłokami. My dowiedzieliśmy się, będąc już na planie, że w kostnicy wcale nie jesteśmy jedynymi gośćmi. W trakcie zdjęć trzeba było uważać na nieoznaczone lodówki, gdyż tylko te określone mogą zostać otwarte w celu zagrania komór hibernacyjnych. W innych może czekać niespodzianka. O dziwo, najmniej przeszkadzało to odtwórcy głównej roli, Pawłowi Hajnosowi, którego rola wymagała położenia się w komorze i zamknięcia w lodówce przeznaczonej do trzymania zwłok. Opowiedział nam osobliwą historię, że w dzieciństwie bawił się w zakładzie pogrzebowym, więc sytuacja na planie nie była dla niego niczym nadzwyczajnym. Scena ta była trudna w realizacji ze względu na małe pomieszczenie, które pomieścić musiało ekipę i światło, a przede wszystkim – zagrać przeogromny podziemny kompleks.

Dubel po miesiącu

Aktorzy zgodzili się pracować za darmo – bez tego film nigdy by nie powstał. Trudne były przede wszystkim sceny, które wymagały zapamiętania długich monologów i które próbowaliśmy realizować jako mastershoty. W sytuacji, gdy odtwórcy nie mają zaplanowanych następujących po sobie kilku czy kilkunastu dni zdjęciowych, trudniej im wczuć się w rolę, nauczyć się żyć postacią, rozwijać ją. A w przypadku naszego filmu bywało i tak, że poszczególne sceny były kręcone nieraz w odstępstwie jednego miesiąca, niechronologicznie i aktor musiał sobie przypomnieć, co i jak grał poprzednim razem. Gdy udało się już wszystko dopiąć ze światłem, omówić kwestie techniczne, przetestować wszystkie ustawienia, okazywało się zazwyczaj, że niewiele czasu zostało na… reżyserowanie, pracę z aktorem i przeprowadzenie prób. I dlatego wiele ujęć trzeba było planować od nowa, albo kręcić niemal bez prób, by zdążyć, zanim skończy się ekspozycja lub czas wynajęcia lokacji.

Nagrody:
  • 2009 -Gdańsk (Gdański Festiwal Filmów Niezależnych „Wydmy”)-Nagroda Główna za najlepszy film fabularny
  • 2009 – Kraków (Festiwal Filmów „Po Godzinach”)-Srebrny Pasikonik
  • 2010 – Gdynia (do 1986 Gdańsk) (FPFF)-Nagroda Specjalna (w konkursie kina niezależnego) za „umiejętne wykreowanie świata przyszłości”
Tam i z powrotem w internecie:

Kino Polska – Artykuł o filmie

Film Polski – Artykuł o filmie

Opium – Artykuł o filmie

Trzynasty schron – Wywiad z twórcami

Twórcy:
PODZIĘKOWANIA DLA:

Jadwiga Zajdel
Joanna Zajdel
Violetta Lenarczyk-Baczuń
Barbara Kobylańska
Maciek Kobylański
Filip Szawarski
Katarzyna Czaplicka
Maciek Orzechowski
Ilona Orzechowska
Robert Łoziński
Jadwiga Orzechowska
Bogdan Orzechowski
Paweł Czubak
Bożena Hoja
Jerzy Drofiak
Barbara Majchrzak
Kasia Federowicz
Krystyna Baczuń
Waldemar Baczuń

SPATIF

DOM AKTORA W SKOLIMOWIE

KOPALNIA SOLI W KŁODAWIE
Julian Szałański – rzecznik prasowy kopalni soli w Kłodawie
Janusz Szymczak

SZPITAL CZERNIAKOWSKI

NET REACTIVE
Maciek Majchrzak
Piotr Nowicki

SZKLARNIA
Łukasz Bąk

ARTCAM
Artur Gajdziński

FASTMEDIA
Krzysztof Godziejewski

AUDIO VIDEO
GALERIA MOKOTÓW

ZAKŁAD POGRZEBOWY STYKS

Przemysław witowski
www.milicja.waw.pl

Produkcyjny transport:

W ramach ciekawostki, czyli niezawodne wozy reżysera i operatora, które walnie przyczyniły się do powstania filmu, czerwona zdjęciówka i srebrny nissan, przynajmniej podczas produkcji filmu nas nie zawiodły, potem bywało różnie 🙂